aaa4 |
Wysłany: Czw 15:35, 13 Kwi 2017 Temat postu: |
|
Mowiac to, pokonal jednym skokiem kilka stop dzielacych go od Bleysa i chwycil go za gardlo.
Atak byl niezdarny, wykonany przez niewytrenowane cialo kierowane przez niewyszkolony w tym umysl, ale byl ostatnia rzecza, jakiej Bleys sie spodziewal. A jego rozkojarzony w ostatnich minutach mozg trwal w stanie swoistego stuporu, nawet, kiedy dzieki wytrenowanym odruchom, Ahrens odepchnal od siebie Exotika.
Jednoczesnie jeden z Psow, mierzacych do tej pory w Zaprzyjaznionego, strzelil do starego czlowieka, ktory upadl na taras.
W tym momencie rozproszenia uwagi zaatakowal Zaprzyjazniony - ale nie rzucil sie na swojego straznika, ale na jednego z tych, ktorzy trzymal na muszce Dorsaja.
Sam Dorsaj znajdowal sie juz w ruchu od chwili, gdy tylko Exotik skoczyl ku Bleysowi. Zalatwil jednego z dwoch mierzacych do niego z pistoletow ludzi, zanim pierwszy z nich wystrzelil. Dorsaj poruszal sie tak szybko, ze strzal drugiego go nie trafil.
Dorsaj scial ochroniarza jedna reka, jakby to byla jakas mordercza rozdzka. Dalej w ruchu, odwrocil sie i rzucil drugiego Psa na tor wyladowan pistoletow dwoch pozostalych bojowkarzy, ktorzy celowali wczesniej w Obadiaha; stalo sie to dokladnie w chwili, gdy ostatni uzbrojony mezczyzna, zlapany przez Zaprzyjaznionego, wystrzelil dwukrotnie.
Jednoczesnie Dorsaj dosiegnal go i obaj padli na ziemie; strzelec wtoczyl sie na Dorsaja i bylo po wszystkim.
Dluzej trwalo padanie cial na ziemie, niz zabicie ludzi, pomyslal Bleys. Exotik lezal naprzeciwko Zaprzyjaznionego, ktory zdawal sie patrzec na swojego martwego przyjaciela.
Patrzac na otaczajaca go scene, Bleys poczul ponownie, jak bardzo wali mu serce.
Zupelnie stracil kontrole nad sytuacja.
Dwaj jego bojowkarze lezeli na ziemi, martwi; jeden, ciezko ranny, spoczywal na boku. Powalony Zaprzyjazniony lezal z glowa wykrecona w ten sposob, ze jego otwarte i nieruchome oczy patrzyly obojetnie na Exotika. Nie ruszal sie. Nie ruszal sie tez czlowiek, ktorego scial Dorsaj, ani kolejny strzelec, ktorego byly zolnierz rzucil na linie strzalow dwoch Psow. Jeden z tych bojowkarzy, przewrocony przez owego pchnietego czlowieka, zwijal sie na tarasie, jeczac dziwnie.
Z pozostalych dwoch rewolwerowcow jeden lezal nadal na Dorsaju, a drugi, wciaz stojac, kulil sie, przytloczony atakiem furii Bleysa.
-Idioci, - powiedzial znowu Ahrens cicho, lecz srogo. - Czy nie mowilem przed chwila o skupieniu sie na Dorsaju?
Jedyna odpowiedzia bylo milczenie.
-W porzadku - rzekl, wzdychajac. - Podnies go.
Wskazal rannego. Odwrocil sie do mezczyzny lezacego na Dorsaju. |
|